#Darek
Do Udaipuru postanowiliśmy dojechać autobusem. Jest bodajże kilka autobusów, które jeżdżą przez Jodhpur, albo przez Barner. Druga opcja wydawała się dla mnie lepsza, bo pojedziemy wzdłuż granicy z Pakistanem przez pustynię. Trochę dreszczyku emocji, mniejszy ruch i prawdopodobnie gorsza droga. Ale za to wszędzie kaktusy, piach, wielbłądy i kozy. Krajobraz jak z westernu. Cena biletu to 350 za siedzenie lub 450 rupii za „łóżko” za osobę. Myślałem, że łóżko to rozkładany fotel. Otóż nie. Autobus ma na dole siedzenia a nad nimi „pudełka” z łóżkami. Po jednej stronie jest single bed, potem korytarz i double bed. Wspinając się po drabince wchodzimy do „akwarium”. Można zasunąć szybę i zasłonę i mamy swój własny mały pokoik. Jest to rozwiązanie bardzo wygodne. Jednak jeśli chodzi o bezpieczeństwo to już pewnie nie jest tak wesoło, bo nie ma żadnych pasów.
Autobusem jedzie się bardzo przyjemnie. Ma on praktycznie pierwszeństwo na drodze, bo jest duży. Na kiepskich drogach człowiek trochę podskakuje i obija się. W dzień jest ciepło, ale można otworzyć okno (w naszym busie nie ma klimy). Natomiast w nocy robi się już trochę zimno. Problem polega na tym, że trudno zamknąć przesuwne okno. Jest co prawda zatrzask, ale źle skonstruowany. Podczas jazdy okno samo się otwiera, przez co robi się mały przeciąg. W autobusie nie ma pościeli ani koca. Dobrze mieć ze sobą ciepłe ubrania na noc.
Z jaisamleru wyruszyliśmy o 15:30. Nasze plecaki wrzuciliśmy do luku bagażowego z tyłu busa. Oczywiście bagażowy zainkasował 20rupii za każdą sztukę bagażu. Konduktor potwierdził, że za bagaż trzeba zapłacić.
Droga prowadziła przez pustynię. Strasznie lubię takie widoki. Natomiast w nocy przecinaliśmy lokalnymi drogami małe pasmo górskie.
Po drodze autobus zatrzymywał się w wioseczkach i zabierał kolejne osoby. W Barnerze czekało mnóstwo osób. Okazało się, że korytarz również służy do przewożenia ludzi. Autobus aż trzeszczał od natłoku osób. O 11:30 w nocy kierowca zrobił pierwszą przerwę na siusiu. Pierwszą i ostatnią.
Około 3 w nocy autobus zatrzymał się i wszyscy ludzie zaczęli wychodzić. Nie wiedzieliśmy co się stało. Okazało się, że trzeba zmienić autobus. Podobno pierwszy raz zdarzyło się coś takiego. Nie mam pojęcia o co chodziło. Nasz autobus się nie zepsuł. My przeszliśmy z busa A do B. A ludzie z busa B do A.
Na miejsce mieliśmy dojechać o 5:30 nad ranem. A dojechaliśmy o 9:00. Bagażowy otworzył luk. Nasze plecaki były całe zakurzone. Pewnie w bagażniku mają dziury przez które wpada mnóstwo kurzu. Na szczęście przed wyjazdem na plecaki nałożyłem przeciwdeszczową folię.
Chciałem nagrać GPSem całą trasę. Ale bateria w komórce wytrzymała do północy. Natomiast wczoraj wieczorem telefon spadł na ziemię. I co prawda żyje ale nie działa ekran. Jak naprawię telefon do dokładniej opiszę zarejestrowaną trasę przejazdu.
Na razie wiem że jechaliśmy trasą 15 do Barner, a następnie trasą 112 do Sindari.